kręta droga z widokiem na ocean
08 marca 2025

Potrójna 887m n.p.m Beskid Mały

Potrójna, Beskid Mały. Z wysokością rozbijamy się od różnych źródeł, od 883 do 887m n.p.m. Czy wysokość kogoś kręci? Prawie wszystkich. Ale tu skupimy się na podejściu i oczywiście ciekawych historiach.

Zaczynamy Parking I, os. Potrójna wg. Map Google, szlak żółty. W zimie korki, zawalony, blisko stoków. Latem pusty, przyjemny i spokojny. Czemu map nie wrzucamy? Proste, poszukajcie, poczujcie ekscytację.

I jak zawsze zacznę, buty, sprzęt, jedzenie, woda, i Królowa (srajtaśma) jest sprawdzone. Zapytacie co z tą srajtaśmą? Odpowiedź, wychodzicie na kilka godzin w góry, póki adrenalina buzuje jest ok. Cały organizm jest skupiony na wysiłku. Brak potrzeb, ale jak puści... Ach...

Ale skupmy się na Potrójnej.

Przebieramy się jak zwykle, obuwie wkładamy na górki i jakimś trafem, cholera jak(?), trafia się starsze małżeństwo. I słyszymy:

-Zmieniacie buty? My też podobne mamy, ale zostały w aucie. A w takich przejdziemy?

Co mam napisać, na nogach mieli spacerówki hmm cichobiegi :P marki szelest ...

Jakie obuwie w góry?

Można i w sandałach, a Cejrowski chodził boso.

Odpowiedziałem.

-Lepiej za kostki mieć buty i bardziej trekkingowe, to bardziej chroni nogę.

Pani chyba tym związkiem rządziła i odbyło się to tak.

-Marian idziemy, te nam wystarczą.

Ech....

Ruszamy, żółtym szlakiem zaczyna się trasa betonowa. Dojazd do stacji narciarskiej. Pomyślałem, fajnie by puścić drona. I fatum, na pustej drodze gdzie nic się nie działo, nagle pojawia się jedno auto, potem drugie...cholera. Poszedł. Jest ok. Dochodzimy do stacji. Żonka mówi, może tu drona też postawimy. Wyciągam maleństwo, a tu co rowerzysta. Kurwa...w głowie sobie myślę. A pan ze spokojem się pyta:

-Restauracja przy stacji jest otwarta?

Ja pierdziele, wiem jak wyglądamy, ale nawet nie wiedzieliśmy że tam jest restauracja. Po sprawdzeniu pojechał. Zamknięta. Poleciał nasz ptaszek.

Jeśli puszczamy Nasze maleństwo to obowiązują nas przepisy RODO i loty ULC-u. Nie chcemy się tłumaczyć w sądzie.

Ruszamy szutrem, ale niech was to nie zwiedzie. Idziemy do skrzyżowania pod Smrekowicą (890m n.p.m.). Nie jest to łatwe podejście. Na 2,5km robi się 360m przewyższenia, głównie na końcówce.

Ale my tam widzieliśmy naprawdę szkraby, chyba rodzice przecenili swoje siły, bo Maluchy świetnie się bawiły i czasem nie wiedziałem, czy odpoczynek jest dla maluchów czy dla rodziców.

Wiemy, że Tatry to kult, ale Naszym zdaniem Beskidy...góry dla rodzin, niedocenione, piękne, dużo miejsc na biwak i na każdy wiek.

Na tym podejściu mi nie raz włącza się pytanie, czemu idziemy w góry? Nie wiem dlaczego tam. Mieliśmy więcej cięższych podejść...ale tam...jak mantra...dlaczego. I jak rozmawiam z Żoną  jak idziemy... same pozytywy...nic negatywnego. Nie napiszę Wam co my przeżywamy, sami sobie możecie odpowiedzieć na tym szlaku.

Dobijamy na skrzyżowanie, ruszamy w prawo, zestaw szlaków (niebieski, zielony, czerwony, żółty i św. Jakuba). Trasa teraz jest już spokojna. Dochodzimy na Roztaje pod Mladą Horą (Anula) 896m n.p.m. Dlaczego Anula? Na Rozstaju można przeczytać legendę o Krowie.

I tu znów nasze fatum, pusto, wyciągam ptaszka, chce nagrać podniesienie, i pani i pan pojawiają się. Nie wiem czym to jest spowodowane, zatrzymują się, siadają...i znów mi się ciśnie słowo,

kurwa. Nic, olałem ich, trochę piasku dostali od wirników, ale ujęcie wyszło fajne.

Uderzmy dalej żółtym. Mijamy szczyt Madahora (910m n.p.m), później Łamaną Skałę (929m n.p.m). Jeśli chcecie zaliczyć te szczyty szukajcie żółtych tabliczek na drzewach ze wskaźnikiem, de facto szlaku nie ma wytyczonego na szczyty. Mijamy dalej Chatkę po Łamaną Skałą. Bar przy wyciągu. Komercyjny. Idąc dalej docieramy na Przełęcz na Przykrej (757m n.p.m). I znów roztaje. czerwony kieruje nas prosto na Potrójną, żółty idzie w dół, do Chatka studencka pod Potrójną. Co by nie napisać o tym miejscu to mało. Underground gór Beskidu Małego.

Miejsce z atmosferą lat 80-90. Nalewki petarda, otoczenie klimatyczne. I kotka, która się przykleiła do Nas od razu, nazwana przez nas "Krysia", mimo innych turystów.

W sumie to nie pierwszy kot, który się klei do nas, na Trzech Kopcach Wiślanych to samo, jak zeszliśmy z Malinowskiej Skały też. To co pamiętamy. Ale koty często nam towarzyszą. Ciągle się gdzieś przewijają. W sumie jak teraz rozmawiamy, nie ma wejścia na górę bez kota. Dziwne.

W tym miejscu, naprawdę klimatycznym, można spokojnie wypocząć, zjeść przydźwiganą bułę i skosztować naprawdę zajefajnych nalewek. Ale cóż, leniuchowanie musimy kończyć po 15 minutach i ruszamy dalej na szczyt. Żegnamy się z "Krysią" i gospodarzem tego przybytku i dreptamy w górę, w stronę czerwonego szlaku.

Nadziewamy się od razu na grupę starszych turystów w liczbie pięciu osób, trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Kłócących się którędy mają wrócić na czerwony szlak. Kobiety bezpiecznie chciały wrócić z kont przyszli, czyli w lewo. Mężczyźni woleli iść w prawo, w nieznane. No i my zostaliśmy wytypowani przez nich na rozjemców ich dylematów. Musieliśmy przyznać rację mężczyzną. Werdykt: lepiej idźcie w prawo. Tęż dojdziecie do czerwonego szlaku i nie będziecie się cofać. Podziękowali i się pożegnali. Ale to nie było ostatnie spotkanie z tą grupą w  tym dniu.

A my ruszamy w lewo, żółtym szlakiem. Przed nami kolejna atrakcja tego ciekawego wejścia. Zbójnickie Okno, jest to najciekawszy utwór skalny w całym Beskidzie Małym. Wysokość około 9 metrów. Fajną fotę można tam sobie strzelić.

Następnie wchodzimy na Przełęcz Zakocierską 779m n.p.m. i dalej w górę. Mijamy kolejną Chatkę na Potrójnej. Są tu miejsca noclegowe, można zjeść coś na ciepło i napić się. Ale my dalej do góry, bo szczyt już blisko.

Jest, szczyt Potrójna 887m n.p.m zaliczony. Widok przepiękny. Miejscówa piękna na biwak.  No cóż, nasz ptaszek obowiązkowo musi polecieć, pusto spokojnie...i co? Mężczyzna z córką się pojawia.

-Tatusiu, ten pan ma drona.

Krzyk w głowie...aaaaaaa... Żona patrzy się na mnie i śmieje się ze mnie.

Ptaszek poleciał.

Siadamy spokojnie już po wszystkim na szczycie, pan z córką sobie poszedł. Podziwiamy widoki.

Dostrzegamy na czarnym szlaku kobietę, zbliżającą się do nas. Zmęczona. Podchodzi do nas i słyszymy.

-Cześć. Nie wiecie gdzie dostać tu wodę. Moja mi się skończyła. A pić mi się chcę jak cholera.

Mimo oporów pani wzięła od nas wodę. Pamiętajcie. Lepiej mieć zapas wody w górach. Szczególnie w ciepłe dni. Niż cierpieć gdy się skończy.

Pani szła na Przełęcz Kocierz gdzie od godziny czekał na nią zdenerwowany mąż. Ale nie przeszkadzało to jej a by z nami pogadać. I nie wiedząc z kont dołączył do nas mężczyzna. O czy bajere kręciliśmy w górach? Oczywiście, że o górach.

Po 15 minutach rozeszliśmy się w trzy różne strony świata.

A to nie koniec naszych przygód.

Po zejściu na dół natrafiliśmy na naszych znajomych z pod Chatki studenckiej. Zmęczeni pytali jak mają dojść do parkingu przy hotelu, gdzie zostawili samochód. Przed nimi było jeszcze kilka kilometrów drogą asfaltową. Wiedzieliśmy, że tą drogą jeździ bus. Pokazaliśmy im gdzie jest przystanek. Poszli.

My zapakowaliśmy się do auta. Ruszmy. Mijamy przystanek, zatrzymują nas. Prośbę mieli, czy możemy kierowcę podrzucić na parking po samochód, bo długo musieli by czekać, a są strasznie zmęczeni. Oczywiście się zgodziliśmy. I tak się nasz wypad zakończył.

Podsumowanie.

Naprawdę super wyprawa, drogę podróżnemu wskazaliśmy, głodnego kotka nakarmiliśmy, spragnionego napoiliśmy, studzonego podwieźliśmy.

Więc...W Górę Serca....

Zapraszamy na film.

 

 

 

 

 

 

justyna@malepodrozepolakow.pl

norbert@malepodrozepolakow.pl