Malinowska Skała 1152m n.p.m, ruszamy z Przełęczy Salmopolskiej 934m n.p.m, szlak czerwony, suma przewyższeń 333m, dystans 3,9km (liczymy jaskinie). Opis jest zlepkiem historii, które Nas spotkały na tym szlaku w różnym czasie.
Ze szlaku mamy cztery historie, pierwsza Pani która z trójką dzieciz przełęczy chciała wejść na Skrzeczne. Oto historia:
Podjeżdżamy samochodem na parking na przełęczy, wywalami się, buty do zmiany siadamy na bagażniku, plecaki do wzięcia ja biorę kijki. Dostrzegam Panią, która podjechała za Nami.Sprawdzam wodę, batoniki proteinowe są, i Królowa plecaków srajtaśma jest. Ruszamy na czerwony szlak. I co, Pani podchodzi do Nas, chyba zbyt profesjonalnie wyglądaliśmy. Buty styrane, portki chyba muszę kupić nowe, ale koszulki mieliśmy nowe. Motyw gór oczywiście.Pytanie pada:
-Czy dojdziemy stąd na Skrzeczne?
Dzieciaki przekrój 9-14 lat na moje oko. My cisneliśmy wtedy na Baranią Górę przez Malinowską Skałę. Wcześniej sprawdziłem pogodę wiedziałem, że dostaniemy szpryce z deszczu. Raczej odradziliśmy taką wycieczkę Pani. Dzieciaki mogły po prostu nie wytrzymać i zrazić się do gór. Poleciłem Malinowską Górę i tak była po drodze na Skrzeczne. Zapytałem też, czy wie, że pomimo pięknego słońca przewidywane są opady deszczu z 2h. Zdziwiona stwierdziła, że nie ale mają w samochodzie płaszczyki przeciwdeszczowe i wrócą się do auta po nie. Poszli na Malinowską, wzięli przeciw deszczówki i dostaliśmy podziękowania na YT, Cholera, chyba coś ogarniamy.
Sam szlak z przełęczy nie jest jakiś mega wymagający, ale zróżnicowany. Są podejścia i zejścia. Często spotykaliśmy na nim ludzi z psami różnych ras oraz kundelków.
Po przejściu około 2km szlakiem po prawej stronie, 50m od szlaku, znajdziemy Jaskinie Malinowską.Bardzo fajną atrakcję. Co najlepsze można do niej wejść w okresie od kwietnia do października. W okresie zimowym jest zakaz ze względu na zimujące tam nietoperze. Jaskinia jest fajnie przygotowana pod turystów, są drabinki i uchwyty. Polecam mieć ze sobą latarkę czołówkę. I tu mamy kolejną historię:
Podchodzimy pod jaskinie. Przed jaskinią znajduje się stół przy którym można usiąść.
Zrzucamy plecaki i podziwiamy widoki. Pięknie. Spoglądam na jaskinie i pytam się żony:
-Próbujesz zejść?
-Nie idź pierwszy ja się zastanowię.
Wyciągam czołówkę i zakładam na głowę.
Schodzę powoli w dół. Efekt klaustrofobiczny. Wszędzie są uchwyty i drabinki co dodaje pewności siebie. Jaskinia dość wąska ale zabawa przednia. Duża wilgotność i upieprzyć się jest łatwo. Próbuję coś nagrać na telefonie ale za mało światła i jakość fatalna wyszła. Dochodzę do końca i zawrotka z powrotem. Przy wyjściu słyszę wołanie żony:
-Norbert, Norbert, żyjesz?
Wychodzę i pytam
-Co się stało?
-Nie było cię trochę i się martwiłam.
Dla mnie czas minął szybko.Emocje wejścia w nieznane. Dla niej się dłużył czekając.
Pytam się jej:
-Wchodzisz?
-Spróbuje- odpowiedziała.
Czołówkę ubrała i zaczęła schodzić w dół. Jednak szybko wróciła do góry. Niestety, niechęć do ciasnych powierzchni wygrał z ciekawością.
Siadamy przy stole. kanapki idą w ruch. Dostrzegam dwóch chłopaków, którzy idą w Naszą stronę. Ubrani w dresy, buty też raczej biegowe na asfalt a nie na górki, 17-18 lat chyba mieli. Podchodzą patrzą na jaskinie i na Nas. Rzucam d o Nich:
-Chcecie wejść?
Przyjmijmy, że to był Krzyś i Ryś.
Krzyś do Ryśa:
-Idziemy zobaczyć?
-Możemy spróbować- odpowiada Ryś.
Chłopaki byli na grubym stresie. Rzucam im propozycję:
-Pożyczę Wam czołówkę i ubezpieczamy Was z góry. Wchodzicie pojedynczo. Ubrudzicie się.
Krzyś był dzielniejszy.
-Dziękuję, ja pierwszy.
Daje mu czołówkę i staję nad wejściem. Chłopak schodzi podenerwowany.Widzę, że ma ten sam problem co Żonka, klaustrofobia. Znika z oczów.
Myślałem szczerze, że powalczy.Wraca. Jaskinia go pokonała. Ryś następny. Patrzy na kolegę i wiem, że jeszcze bardziej się boi.
-Wchodzisz?- pytam się go.
-Spróbuję.
Wychodzi zaraz. Ręce mu drżą.
I tu nadmienię. Dla niektórych to śmieszne. Mała jaskinia i nic więcej. Widziałem w ich oczach, że tą przygodę zapamiętają długo.Strach jest czymś dobrym w górach. Nie rzucajmy się na coś czego nie przeskoczymy.
Ogólnie szlak jest używany przez rowerzystów na elektrykach. Ja osobiście wole sam kręcić, a nie bawić się manetką.
Idąc pod Malinowską mija się linię lasu i wychodzi się z cienia w lato. Więc trzeba pamiętać, żeby zawsze mieć przy sobie zapas wody. Wszędzie i zawsze. Oto kolejna historia:
Dochodzimy do granicy lasu. Mijamy dwóch rowerzystów, jeden jechał w dół, drugi do góry. Z urywków rozmowy ich wywnioskowałem, że rozmawiają o trasach. Zaraz za nimi dostrzegamy kobietę. Siedzi przy szlaku, ubiór odbiega od tego co widzimy na szlakach. Jasna karnacja, ale czerwona strasznie. Zatrzymujemy się i zaczynamy pytać:
-Wszystko z Panią OK?
-Tak dobrze się czuję.
Widzę jej niebieskie oczy, które są mętne. Nie odpuszczam.
-Jest Pani sama.
-Mąż z synem poszli, ale wrócą po mnie.
-Ma Pani wodę, potrzebuje pomocy, wezwać ratowników.
-Nie, nie potrzebuję pomocy.
-Chce się Pani napić?
-Tak.
Mieliśmy przy sobie trzy butelki wody 1,5l. Podałem Pani jedną. Po kilku łykach od razu na jej twarzy zobaczyliśmy ulgę. Zostawiliśmy jej butelkę. Jak wracaliśmy już Pani nie było. Historia się dobrze skończyła.
Dbajmy o siebie nie tylko w górach.
Sam szczyt Malinowskiej Skały jest przepiękny. Wspaniałe widoki.Skałka widokowa. Super na zdjęcia, biwakowanie, roztaje szlaków i możliwość pójść dalej. Jedna z Naszych najbardziej ulubionych górek i tu następna historia.
Szykujemy się do nagrania widoków z drona. Pojawia się młodzież w liczbie około 5 osób. Głośni, dużo szumu. O dziwo mają jakieś książeczki z miejscami na pieczątkę. Malinowska Skała ma pieczątkę przy oznaczniku szczytu.
Śmieszne, czuliśmy że coś odwalą, piwko w ręku na to wskazywało. Podbijają pieczątkę w książeczce i nagle jedna z dziewczyn krzyczy.
-Tam jest druga budka.
My znając górę rozglądamy się, może coś przeoczyliśmy, zdarza się. Patrzymy się, gdzie młode dziewcze wskazuję. Okazało się, że na skałkę widokową obok szczytu. Idziemy za chłopakiem, który podjął się zdobycia kolejnej pieczątki. Zbliża się do skrzyneczki, ogląda ją....nie wytrzymałem. Spokojnie, chociaż z moją Justysią nie mogliśmy już się powstrzymać od śmiechu, mówię mu.
-To jest APTECZKA „PIERWSZA POMOC W GÓRACH”, nie znajdziesz tu pieczątki.
Czerwony zawrócił.
Ja osobiści Proszę Was, trochę pokory i szacunku dla gór i Osób wszelakich, którzy pomagają Wam w górach. Od osób postronnych i Naszych Bohaterów, Ratowników Górskich.
Zapraszamy na flmiki ze szlaku.
justyna@malepodrozepolakow.pl
norbert@malepodrozepolakow.pl